22 listopada 2025
Czy potrafisz przyjąć siebie takiego, jakim jesteś — bez poprawek i filtrów?
Przez dużą część życia próbowałem być lepszy.
Ciągle coś poprawiać, udoskonalać, dopasowywać.
Wydawało mi się, że dopiero wtedy, gdy będę „wystarczająco dobry”, zasłużę na spokój, miłość i uznanie.
Dziś wiem, że to właśnie ta pogoń oddalała mnie od samego siebie.
Piękno nie rodzi się w doskonałości.
Piękno jest w szczerości, w tym, co niedoskonałe, ale prawdziwe.
W rysach, które mówią o doświadczeniu.
W błędach, które uczą pokory.
W emocjach, które czasem wymykają się spod kontroli, ale pokazują, że wciąż czuję, wciąż żyję.
Dziś mam przy sobie kobietę, która nie oczekuje ideału — i właśnie to daje mi spokój.
Nie muszę niczego udowadniać, bo mogę być sobą: z ciszą, z pasją, z niepewnością, z planami, które czasem się zmieniają.
To niezwykłe uczucie — być z kimś, kto widzi Twoje pęknięcia, a mimo to zostaje.
Kto nie chce Cię naprawiać, tylko być obok, kiedy sam się odnajdujesz.
Zauważyłem, że kiedy przestaję udawać, wszystko zaczyna się układać.
Relacje stają się prawdziwsze, oddech lżejszy, a codzienność mniej wymagająca.
Bo nie muszę już grać żadnej roli.
Piękno niedoskonałości to zaproszenie do wolności.
Do bycia człowiekiem — nie idealnym, ale autentycznym.
Bo w końcu to właśnie autentyczność zostaje, gdy opadają wszystkie maski.
„Twoje pęknięcia nie odbierają Ci blasku — to przez nie widać Twoje światło.”








