Czy naprawdę potrzebujesz więcej, by poczuć, że masz dość?
W świecie, w którym wszystko krzyczy: „więcej, szybciej, mocniej”, coraz częściej łapię się na tym, że największą ulgę daje mi to, co najprostsze. Prostota nie jest biedą ani rezygnacją z marzeń. To świadomy wybór — by odłożyć nadmiar i zrobić miejsce na to, co naprawdę ma wartość.
Kiedy zostawiam za sobą to, co zbędne, odzyskuję przestrzeń: w domu, w głowie i w sercu. Zauważam, że nie potrzebuję kolejnej rzeczy, by poczuć się pełny. Wystarczy mi rozmowa, która dotyka głębiej niż tysiąc słów. Wystarczy chwila ciszy, która przypomina, że oddech też jest darem.
Prostota nie zabiera — prostota daje.
Daje spokój, którego nie da się kupić. Daje wolność od porównań, które odbierają radość. Daje jasność, dzięki której łatwiej widzę, co jest naprawdę moje, a co tylko narzucone przez innych.
Kiedy wybieram prostotę, wybieram siebie.
Nie muszę gonić, nie muszę udawać, nie muszę mieć więcej.
W prostych rzeczach jest wystarczająco — i właśnie dlatego są tak niezwykle cenne.
„To, co proste, wystarczy. To, co proste, jest pełnią.”
